Mistrzostwa świata w piłce nożnej mają bardzo długą i obfitującą w wiele ciekawych wydarzeń historię. Współcześnie kibice są bardzo dobrze zorientowani w tych edycjach tego święta piłki nożnej, które były rozgrywane niejako za ich życia, ale zdają się jednak zapominać, że ten turniej ma za sobą bogatą i obfitującą w wiele ciekawych zdarzeń oraz skandali historię. Dość wspomnieć, iż w początkowych edycjach Mundiali dochodziło do bardzo ciekawych wydarzeń, a i nie brakowało na nich klasycznych „wałków”, w tym nawet sprzedanych meczy. Tak tak moi drodzy, okrzyk „sędzia kalosz” nie jest określeniem powstałym w naszych czasach… proponujemy zatem umościć się wygodnie w fotelu z ulubionym napojem i oddanie się lekturze – zapewniamy, że dowiecie się wielu ciekawych rzeczy o pierwszej edycji koronnego turnieju światowej piłki nożnej.
Zacięta rywalizacja grupowa i pogromy w półfinałach
Pierwsze mistrzostwa świata odbyły się w 1930 roku w Urugwaju, który wówczas uchodził za niesamowitą potęgę na niwie piłkarskiej. Drużyny narodowe biorące udział w turnieju podzielono na cztery grupy, a do półfinału awansowały z nich tylko ich zwycięzcy. Należy tutaj wspomnieć, iż w zawodach udział wzięło trzynaście kadr narodowych, w tym zaledwie cztery pochodziły z Europy. Stany Zjednoczone i Meksyk reprezentowały Amerykę Północną, Amerykę Środkową oraz Karaiby, a reszta drużyn rekrutowała się z Ameryki Południowej. Tryumfatorem pierwszej grupy była Argentyna, która zapewniła sobie awans dzięki swoim znakomitym piłkarzom – choreografowi środka pola w postaci Luisa Montiego oraz super snajperowi, Guillermo Stabile, który strzelił w grupie aż pięć bramek. Co ciekawe, pierwszym zawodnikiem, który strzelił gola na Mundialu 1930 w Urugwaju był Francuz, Lucien Laurent. Facet miał niesamowite szczęście – zmarły w 2005 roku piłkarz dożył tryumfu swojego kraju w Mistrzostwach Świata 1998, kiedy to francuzi unieśli w górę Puchar Mistrzostw pokonując w finale 3:0 Brazylię. A co do Brazylii – na Mistrzostwach Świata 1930 w Urugwaju została ona wyeliminowana z grupy przez Jugosławię, która wyszła z niej właśnie dzięki pokonaniu „Kanarków” 2:1. Gospodarze turnieju byli z kolei tryumfatorami trzeciej grupy mistrzostw. Urusi pokonali 1:0 Peru oraz zniszczyli Rumunię 4:0. Co ciekawe, czwartą, ostatnią grupę wygrała reprezentacja Stanów Zjednoczonych – zwyciężyła po 3:0 z Belgią i Paragwajem. Tutaj musimy się zatrzymać, aby odnotować ciekawy fakt. Otóż w meczu z Paragwajem po raz pierwszy strzelono hat tricka, jego autorem był Bertram Petenaude.
Półfinał Mundialu 1930 w Urugwaju obfitował w pogromy. Argentyna rozniosła reprezentację narodową Stanów Zjednoczonych 6:1, a ich śladem poszedł gospodarz turnieju, który zdemolował popularnych „Jugoli” takim samym wynikiem. Wyróżnił się w tym meczu utalentowany Urugwajczyk, Jose Cea, który wbił Jugosłowianom aż trzy bramki. Finał zapowiadał się jako starcie dwóch, bezdyskusyjnie najlepszych drużyn narodowych ówczesnego świata piłkarskiego.
Mały Urugwaj wielkim hegemonem świata piłkarskiego
Urugwaj, któremu przyznano organizację mistrzostw świata za jego sukcesy międzynarodowe na niwie piłkarskiej został także tym samym uhonorowany z okazji stulecia swojej niepodległości. Urusi wygrali pierwsze w historii Mistrzostwa Południowej Ameryki, w 1916 roku, co powtórzyli rok później, ale także w latach 1920, 1923, 1924 oraz w 1926 roku. Podczas drugiej edycji Mistrzostw Południowej Ameryki objawił się talent 19-letniego wówczas Hectora Scarone – młodzian strzelił trzy bramki w pięciu meczach. Oprócz niego trójkę zabójczo skutecznych napastników Urugwaju tworzyli Pedro Petrone oraz wspomniany wcześniej Jose Cea. Urugwaj dominował także na całej kuli ziemskiej – jego reprezentacja wygrała Igrzyska Olimpijskie 1924 w Paryżu, jak i te z 1928 r., rozegrane w Amsterdamie. Przywoływany napastnik, Pedro Petrone, w Paryżu strzelił aż osiem bramek i został samodzielnym królem strzelców turnieju. Co do wspaniałej trójki napastników gospodarzy turnieju – na podobne trio urugwajscy kibice czekali przeszło 80 lat. Objawił się on w postaci Diego Forlana, Edinsona Cavaniego oraz Luisa Suareza.
Ambitna Argentyna nie sprostała gospodarzom
Jeżeli natomiast chodzi o Argentynę, to należy docenić, iż owa reprezentacja mogła uchodzić za godnego przeciwnika hegemonów z Urugwaju. W drugiej połowie lat 20. XX wieku Argentyńczycy wygrali Mistrzostwa Ameryki Południowej (edycje z lat 1927 i 1929), a w finale Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie stawili ciężki opór właśnie Urugwajowi. Pierwszy mecz zakończył się remisem 1:1, a w powtórzonym spotkaniu ulegli Urusom zaledwie jedną bramką – Argentyna przegrała 1:2. Można z całą pewnością stwierdzić, iż w finale Mistrzostw Świata stawiły sobie czoła najlepsze wówczas reprezentacje globu. Jakkolwiek Argentyńczycy narzekali, że przez cały turniej byli „hejtowani” przez urugwajskich kibiców (skarżyli się na nocne krzyki, które nie dawały im spać oraz próby zastraszania) pierwsza połowa finału Mundialu 1930 nie wskazywała na to, iż mogło to wpłynąć na ich gorszą grę – na przerwę drużyny schodziły przy wyniku 2:1 dla Argentyny. Co prawda pierwszą bramkę w meczu zdobyli gospodarze turnieju ( gol Dorado), ale piłkarze ich rywali nadrobili tę stratę zdobywając dwa gole (Puecelle i Stabile). Druga połowa była już pokazem dominacji Urusów – zdobyli oni aż trzy bramki (Cea, Iriarte oraz Castro) i tym samym pokonali swoich argentyńskich przeciwników 4:2. Oto światu ukazał się pierwszy mistrz świata w piłce nożnej. Nie brakowało także kontrowersji już po samym finale – otóż rozgoryczeni argentyńscy kibice obrzucili kamieniami konsulat Urugwaju w swoim kraju, jak i skarżyli się, że nie część z nich nie mogła dotrzeć na czas na stadion. Dodatkowym kuriozum był fakt, iż każdą z dwóch połów meczu postanowiono rozegrać dwiema piłkami – w pierwszej połowie piłkarze ganiali za argentyńską futbolówką, a w drugiej, dla równowagi, kopali urugwajską!
Wielkie imprezy sportowe idą w parze z wielkimi „wałkami”
Należy wspomnieć, iż nie tylko dzięki generacji utalentowanych piłkarzy Urugwaj uniósł mistrzowski puchar w górę. Było to możliwe dzięki zastosowaniu przez nich świetnego systemu gry, w postaci dwóch obrońców, trzech pomocników i aż pięciu napastników – taktyce skopiowanej przez Urusów od twórców owej formacji – Anglii. Co ciekawe, pomimo tego, iż gospodarze zostali w pełni zasłużenie mistrzami świata, tytuł króla strzelców turnieju przypadł równie zasłużenie argentyńskiemu napastnikowi, Guillermo Stabile, który, aż osiem razy znalazł drogę do siatki przeciwnych drużyn narodowych. Wicekrólem strzelców został wspominany już Jose Cea – strzelił pięć bramek.
Pomimo tego, iż tytuł króla strzelców przypadł utalentowanemu Argentyńczykowi, najlepszym piłkarzem turnieju uznano długoletniego kapitana Urugwaju (opaskę nosił od 1923 roku), Jose Nasazziego. Noszący przydomek „marszałek” i „wielki kapitan” Urus, dla wielu swoich krajowych ziomków po dziś dzień jest najwybitniejszym piłkarzem w historii tego stosunkowo niedużego kraju. Argentyńczycy zostali pocieszeni wybraniem Guilermo Stabile do jedenastki turnieju – noszący przydomek „przenikający”, argentyński napastnik zdobywał średnio dwa gole na mecz – istna maszyna do zdobywania bramek!. Na samym turnieju doszło także do skandali, które chyba już nierozerwalnie są związane z wielkimi edycjami różnorakich zawodów na niwie sportowej. Otóż niesmak kibiców piłki nożnej wzbudził fakt, iż sędziujący mecz Argentyna-Francja, pochodzący z Brazylii Almeida Rego niespodziewanie odgwizdał zakończenie meczu… sześć minut przed końcem regulaminowego czasu! Co więcej, nastąpiło to w momencie, kiedy rozpędzona europejska drużyna przeprowadzała doskonałą akcję. Sędzia, który najwyraźniej nie chciał dopuścić do zdobycia gola przez Francuzów zrobił użytek ze swojej broni – gwizdka, i zakończył spotkanie, aby nie doprowadzić do wyrównania. Argentyńczycy pokonali zrobionych w konia żabojadów 1:0. Drugi przypadek dotyczył także faworyzowania gospodarzy turnieju – podczas meczu Urugwaju z Meksykiem zdobywca bramki na 3:1, Anselmo, otrzymał asystę w postaci podania od… jednego z policjantów stojącego poza boiskiem!. Sędzia oczywiście tego nie zauważył, a raczej nie chciał zauważyć…
Pierwszy Mundial dał podstawy do wielkiej, cyklicznej imprezy.
Jak więc widzimy, największe święto piłkarskie na arenie międzynarodowej było nie mniej ciekawe, niż dobrze nam znane, stosunkowo niedawne odsłony tej imprezy. Już przy pierwszej edycji tego turnieju narodziła się „oczywista oczywistość”, mówiąca o tym, że ściany pomagają gospodarzom. Można również z całą odpowiedzialność powiedzieć, iż sami sędziowie wynaturzyli jego wyniki, co dało niestety podstawy niechlubnej tradycji, tak często spotykanej w przyszłości. Ale póki co świat piłki nożnej miał za sobą swoje pierwszą, największą imprezę takiej rangi – Mistrzostwa Świata 1930 w Urugwaju, które dały podstawę do cyklicznego, organizowanego co cztery lata, koronnego święta tego najbardziej popularnego sportu na naszej planecie.