Mistrzostwa Świata we Francji, jakie odbyły się w 1938 roku, w przededniu nadchodzącej II wojny światowej były kolejnym, trzecim już z kolei wielkim świętem międzynarodowego futbolu. Do tego światowej rangi turnieju zakwalifikowało się szesnaście reprezentacji piłkarskich, ale bezpośrednio wystąpiło w nim piętnaście kadr narodowych. Pierwotnie na Mundial 1938 we Francji uzyskała awans ceniona i zawsze niebezpieczna dla rywali reprezentacja Austrii, ale ponieważ z międzyczasie wódz III Rzeszy, Adolf Hitler dokonał Anschlussu tego kraju do Rzeszy i tym samym zwolniło się jedno miejsce, „posadę” austriackiej kadry piłkarskiej zajęli Szwedzi. Co ciekawe, to właśnie oni mieli rywalizować w 1/8 owych mistrzostw świata z Austrią, zanim owa została wcielona do III Rzeszy. Tym samym Szwedzi bez gry uzyskali awans do ćwierćfinału, w którym zdemolowali doszczętnie reprezentację Kuby wbijając jej osiem bramek i nie tracąc przy okazji żadnego. W ten właśnie sposób przedstawiciele skandynawskiego futbolu znaleźli się, w zasadzie bez walki, w półfinale…
„Papierowy człowiek” odmawia Hitlerowi!
Powróćmy na moment do „zneutralizowanej” Austrii – ponieważ została ona „zjednoczona”, czyli de facto wcielona do III Rzeszy, także jej piłkarzom umożliwiono wzięcie udziału w turnieju, w niemieckich barwach, ba, spodziewano się tego! Hitlerowcy musieli być mocno rozczarowani faktem, że jednak najlepsi austriaccy piłkarze „bezczelnie” odmówili gry w jej składzie – Matthias Sindelar zwany „papierowym człowiekiem” oraz Josef Bican mieli czelność sprzeciwić się Niemcom i odmówili gry pod nazistowską banderą. Tę odważną i honorową decyzję niesamowity technik w osobie Sindelara przypłacił śmiercią – znaleziono go rok później martwego w jego własnej wiedeńskiej kawiarni. Z racji tego, iż Sindelar był przeciwnikiem polityki III Rzeszy i aktywnie wspierał piłkarzy pochodzenia żydowskiego pojawiły się głosy, że został skarcony przez pamiętliwych Niemców i to oni są odpowiedzialni za jego zgon, pomimo, że oficjalną przyczyną śmierci było zatrucie tlenkiem węgla.
Szwajcaria karci piłkarsko III Rzeszę
O ile sam „papierowy człowiek” i jego kolega, wspomniany Bican odmówili gry w niemieckich barwach, inni piłkarze austriackiej kadry włożyli na francuskim mundialu trykoty tego zbrodniczego kraju. Chyba jednak większość z nich zrobiła to w obawie przed represjami z rąk hitlerowców ponieważ na samym turnieju spisywali się oni fatalnie i nie angażowali w grę „okupacyjnej” kadry, co sprawiło, że Niemcy zostali wyeliminowani przez Szwajcarię. Potrzebne do tego były dwa mecze turniejowe między obiema reprezentacjami – w pierwszym padł remis 1:1, natomiast drugi miał iście emocjonujący przebieg. Kiedy Niemcy szykowali się do fetowania wygranej (prowadzili 2:0), nagle obudzili się reprezentanci Szwajcarii – jeszcze przed przerwą zdobyli bramkę na 2:1, a już w drugiej połowie rozjechali piłkarzy Niemiec „częstując” ich trzema bramkami! To była duża sensacja, a na podobną zapowiadało się w meczach innych tuzów poprzednich mistrzostw świata – otóż mistrzowie i wicemistrzowie świata, Włochy i Czechosłowacja, swoje mecze wygrali dopiero po dogrywce.
Polska reprezentacja bohaterem najgłośniejszego meczu mistrzostw
Tutaj wypadałoby się zatrzymać i wspomnieć o naszym udziale w tych emocjonujących zawodach. Reprezentacja Polski po raz pierwszy zakwalifikowała się do mistrzostw świata pokonując na drodze do turnieju Jugosławię. Na samym już mundialu nasza kadra rozegrała chyba najbardziej emocjonujący mecz tego turnieju – zmierzyła się z naszpikowaną futbolowymi tuzami reprezentacją Brazylii. Spotkanie obfitowało w bramki, świetne akcje zawodników obu drużyn oraz, co warte podkreślenia, uczciwe sędziowanie. Wspominamy celowo, że było ono uczciwe, ponieważ mecz prowadził szwedzki sędzia Ivan Eklind – ten sam, który wydrukował półfinał i finał poprzednich zawodów „pomagając” Włochom w ich drodze po zwycięstwo w turnieju.
Pojedynek utalentowanego zdrajcy i „czarnego diamentu”
Wracając do samego meczu Polaków z Brazylijczykami, dość wspomnieć, że był on festiwalem strzeleckim dwóch snajperów – Ernesta Wilimowskiego, który zdobył w nim cztery gole i Leonidasa da Silvy, ten z kolei wpakował nam trzy bramki. Spotkanie było bardzo zacięte, wygrany został wyłoniony dopiero w dogrywce, kiedy to Leonidas zdobył dwie bramki. Odpowiedział mu Wilimowski, ale nie było już czasu na zdobycie kolejnego gola przez naszą reprezentację i ulegliśmy Brazylijczykom 6:5. Wilimowski, który później zdradził Polskę grając w kadrze Niemiec, został pierwszym w historii mistrzostw świata piłkarzem, który w jednym meczu zdobył aż cztery gole. Z meczem Brazylia-Polska wiąże się jeszcze ciekawe, humorystyczne zdarzenie – otóż utarło się, iż największy do czasów Pelego gwiazdor brazylijskiej kadry, przywoływany już da Silva grał w tym meczu… na bosaka. Nie jest to prawda – Leonidas grał w butach, tyle, że zdjął je na chwilę ponieważ coś było z nimi nie tak. Warty odnotowania jest także fakt, iż jego kolegą w kadrze był Rodolfo Barteczko, syn polskich imigrantów.
Z innych wyników 1/8 finału można wspomnieć o demolce 6:0, jaką Węgry urządzili na reprezentacji Holenderskich Indii Wschodnich, zwycięstwie Czechosłowacji na Holandii 3:0, już po dogrywce, jak i dwumeczu Kuby z Rumunią – w pierwszym padł remis 3:3, a w drugim Latynoamerykanie pokonali Rumunów 2:1.
Rozpędzony ds. Silva ciągnie Brazylię do zwycięstw
Mecze ćwierćfinałowe Mistrzostw Świata 1938 we Francji były bardzo zacięte. Pogromcy naszej reprezentacji, Brazylijczycy, grali z rozpędzoną Czechosłowacją. Pierwszy mecz był popisem da Silvy (piąta bramka na turnieju) i króla strzelców poprzednich mistrzostw, Oldricha Nejedlego. Panowie zdobyli po jednej bramce i mecz zakończył się remisem 1:1. W drugim spotkaniu nasi południowi sąsiedzi ulegli Brazylijczykom i pomimo tego, iż do przerwy prowadzili to spotkanie finalnie przegrali je 1:2. W innych parach doszło do pogromu Szwecji na Kubie 8:0, zwycięstwa Włoch nad Francją 3:1 oraz Węgier nad Szwajcarią wynikiem 2:0.
Włoski dyktator ojcem przegranej Latynoamerykanów?
W półfinałach spotkali się Węgrzy ze Szwedami i Brazylijczycy z aktualnymi mistrzami świata, Włochami. To drugie spotkanie było świadkiem niezrozumiałej decyzji trenera Brazylijczyków, który nie wpuścił na boisko, jak się okazało, późniejszego króla strzelców turnieju i swojego najlepszego piłkarza, Leonidasa da Silvy. Poskutkowało to tym, że Brazylia przegrała 1:2 z reprezentacją Włoch. Pojawiały się głosy, że trener Latynoamerykanów został przekupiony lub zastraszony przez włodarza Włoch, Benito Mussoliniego. W drugim meczu półfinałów skuteczni Węgrzy stłamsili Szwedów aż 5:1.
„Zwycięstwo albo śmierć” – reprezentacja Włoch po raz drugi mistrzem świata
Zanim doszło do finału, fanów czekał jeszcze mecz o trzecie miejsce Mistrzostw Świata 1938 we Francji. Po ciekawym i emocjonującym spotkaniu Brazylia zwyciężyła Szwecję 4:2. Sam finał pomiędzy Włochami a Węgrami okazał się być popisem najlepszych strzelców obu drużyn, odpowiednio Colaussiego i Piola po stronie włoskiej i węgierskiego duetu Sarosi – Zsellenger. Pikanterii dodawał fakt, iż przed samym spotkaniem Benito Mussolini podobno wysłał do trenera włoskiej reprezentacji telegram o treści „życie albo śmierć”. W meczu zasłużenie wygranym przez Włochów 4:2 dwa wspomniane przed momentem „zestawy” supergwiazdorów obu reprezentacji strzeliły wszystkie pięć z sześciu bramek. Co istotne, Mundial 1938 odbywający się we Francji przebiegał całkowicie uczciwie i arbitrzy wykazywali się rzetelnym sędziowaniem. Zwycięstwo włoskiej reprezentacji piłkarskiej było między innymi efektem odmłodzenia kadry i zrezygnowania z usług „farbowanych lisów – oriundi”. Jednym z dwóch piłkarzy, którzy pamiętali poprzednie mistrzostwa świata i grali także w obecnym turnieju był Giuseppe Meazza. Nie prezentował on już jednak tak znakomitej formy jak kiedyś, pomimo tego, że strzelił zwycięską bramkę w meczu z Brazylią.
Uczciwa rywalizacja przeprowadzona w zgodzie z duchem sportu
Odzwierciedleniem świetnej formy tryumfatorów Mistrzostw Świata 1938 był fakt, że aż sześciu piłkarzy Squadra Azzurra umieszczono w jedenastce turnieju. Sam ojciec włoskich sukcesów, Vittorio Pozzo, został pierwszym w historii mistrzostw świata trenerem, który dwukrotnie je wygrał. Królem strzelców francuskiego mundialu został brazylijski magik, wspomniany już kilka razy Leonidas da Silva, który swój przydomek „czarny diament” nosił całkowicie zasłużenie. Wyróżniono także Włocha, Silvio Piola oraz Gyorgya Sarosiego, który dla Węgier strzelał bramki w każdym meczu swojej reprezentacji, także w finale.
Ostatnie mistrzostwa przed wybuchem światowego konfliktu, jakim była II wojna światowa, okazały się nad wyraz uczciwe i przeprowadzone rzetelnie, ku zadowoleniu ówczesnego świata piłkarskiego oraz coraz to liczniejszych fanów futbolu – sportu, który z biegiem lat stał się najpopularniejszą dyscypliną zespołową na świecie.